sobota, 6 grudnia 2014

Wyśpiewać wspólnotę

W dziele zatytułowanym Wspólnoty wyobrażone Benedict Anderson dokonuje demaskacji pojęcia narodowości, udowadniając czytelnikowi kulturowy wymiar tego, co dotychczas traktowane było jak zupełnie naturalne i niepodlegające modyfikacjom. Mimo iż swoją argumentację buduje on głównie na przykładach obydwu Ameryk, dynastii Habsburskiej, Turcji czy Związku Radzieckiego, postaram się udowodnić, że Polska nie stanowi wcale wyjątku i z powodzeniem postrzegać ją można w opisanych przez niego kategoriach.

Naród jako wspólnota wyobrażona

            Zdaniem Andersona dwa główne systemy poprzedzające samą narodowość to wspólnota religijna (wytwarzająca się m.in. dzięki wertykalnemu pojmowaniu czasu) i monarchia dynastyczna (granice poddaństwa zamiast granic w rozumieniu fizycznym). Autor definiuje naród jako „wyobrażoną wspólnotę polityczną, wyobrażoną jako nieuchronnie ograniczoną i suwerenną”[i].
  • ·    wyobrażona jest z uwagi na fakt nieistnienia realnej szansy poznania osobiście wszystkich jej członków
  • ·     ograniczona, ponieważ – bez względu na liczebność – zajmuje skończony obszar
  • ·    korzeni jej suwerenności szukać należy w ideałach Oświecenia i Reformacji, wykluczających hierarchiczność monarchii dynastycznych, postulujących oddanie władzy w ręce ludu
  • ·    i wreszcie – wspólnotę stanowi ze względu na poziomy układ solidarności, akceptowany mimo niemożliwych do uniknięcia nierówności społecznych.

Czy można jednak współcześnie odnieść przedstawioną przez niego teorię do kraju, w którym żyjemy?  

Polska jako wspólnota wyobrażona

            Nie wiadomo, czy proces twórczy Sławomira Świerzyńskiego poprzedziła lektura opublikowanych kilka lat wcześniej Wspólnot wyobrażonych. Wiadomo za to, że prześledzenie pozornie błahego tekstu jednego ze szlagierów zespołu Bayer full owocuje zidentyfikowaniem w nim śladów wytwarzania narodowości w sensie, w jakim pisał o niej Anderson.

A rano kiedy słońce jeszcze śpi
To wtedy zaśpiewamy ja i ty
Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna[ii]
I dalej:
A kiedy z Polski wyjechałeś gdzieś
To nawet po latach my rozpoznamy się

Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna[iii]

Już sam tytuł, „Wszyscy Polacy”, automatycznie zapewne uzupełniany przez każdego w myślach o dalszy człon „…to jedna rodzina”, dowodzi wykorzystywania mitu wspólnoty w rozmaitych dziedzinach życia, także w sferze muzyki disco-polo. Co więcej, piosenka obfituje w bezpośrednie zwroty do jej adresatów – Polaków, przepełniając ich nie tylko optymizmem czy beztroską, ale także, czego zapewne niewielu jest świadomych, konstruując obraz Polaków zjednoczonych, tolerancyjnych, zaprzyjaźnionych, związanych ze sobą tak silnie, że nawet rozłąka (w znaczeniu: emigracja) nie będzie w stanie sprawić, iż nie rozpoznają siebie nawzajem. Można byłoby więc, z przymrużeniem oka, pokusić się o stwierdzenie, że Świerzyński przeciwstawia wspólnotę Polaków wspólnotom Andersona, nobilituje ją – wszyscy Polacy znają się osobiście (wbrew aspektowi wyobrażenia), w dodatku ich zażyłość odporna jest na wszelkie zewnętrzne czynniki i obowiązuje bez względu na aktualne miejsce pobytu: skoro Polak Polaka wszędzie rozpozna, to i wielka polska rodzina nie zna granic (wbrew zasadzie ograniczoności).
            Drugi z przykładów także stanowi piosenka. Postanowiłam przytoczyć jej tekst ze względu na fakt, że grono odbiorców to w tym przypadku zwykle dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym. Jak przekonuje Majka Jeżowska:

Wszystkie dzieci nasze są:
Basia, Michael, Małgosia, John

(…)
Wszystkie dzieci nasze są:
Borys, Wojtek, Marysia, Tom,
niech małe sny spełnią się dziś
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz!
[iv]
I dalej:
Nie jesteś sam,
nasza piosenka ciągnie za rękaw,
podaj mi dłoń i z nami stań
nie ma dziś granic nasz dom
[v]

Skoro autorem tekstu jest Jacek Cygan, skoro słowa są polskie i skoro śpiewania ich w rytm melodii uczy się w polskich szkołach i przedszkolach, usprawiedliwionym wydaje mi się punkt wyjścia zakładający, iż przestrzenią, w której rozgrywa się cała ta idylla jest Polska właśnie. Naszewszystkie dzieci, a nasz dom – znów! – nie ma granic. Za dom uznać można kraj, owych „nas” za… wspólnotę właśnie. Trzymającą się za ręce i – co ważne – razem zdobywającą świat. Ponownie mamy do czynienia z wytwarzaniem i roztaczaniem wizji kraju nad Wisłą jako jednej, wielkiej rodziny pozostającej ze sobą w bliskich relacjach; jako miejsca po brzegi przepełnionego wzajemną tolerancją. Polska Basia obok zagranicznego Michaela, Małgosia obok Johna – dla dorosłego odbiorcy brzmi to jak kosmopolityczna harmonia narodowości i ras (choć o nich wprost nie ma mowy). Po prostu nierealnie.

            Założenia Andersona nie są, bynajmniej, uwięzione w sztywnych ramach jego teorii, przeciwnie – towarzyszą nam, Polakom, w miejscach, w których najmniej, o ile w ogóle, byśmy się ich spodziewali: na festynach, w dyskotekach czy przedszkolach. Pojawiają się na naszej drodze już w okresie dzieciństwa i nie opuszczają z biegiem lat. Popularyzowane choćby poprzez muzykę, powszednieją na tyle, że na co dzień nie poddajemy ich analizie. A kiedy już to zrobimy, okazują się świetnie wpisywać w pewne współczesne dyskursy.


Aleksandra Kumala




[i] Benedict Anderson, Wspólnoty wyobrażone, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997, s.19.
[ii] Bayer full, Wszyscy Polacy, sł. Sławomir Świerzyński.
[iii] Ibidem.
[iv] Majka Jeżowska, Wszystkie dzieci nasze są, sł. Jacek Cygan.
[v] Ibidem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz