W dziele zatytułowanym Wspólnoty wyobrażone Benedict Anderson dokonuje demaskacji pojęcia narodowości, udowadniając
czytelnikowi kulturowy wymiar tego, co dotychczas traktowane było jak zupełnie naturalne
i niepodlegające modyfikacjom. Mimo iż swoją argumentację buduje on głównie na
przykładach obydwu Ameryk, dynastii Habsburskiej, Turcji czy Związku
Radzieckiego, postaram się udowodnić, że Polska nie stanowi wcale wyjątku i z
powodzeniem postrzegać ją można w opisanych przez niego kategoriach.
Naród jako wspólnota
wyobrażona
Zdaniem Andersona dwa główne systemy
poprzedzające samą narodowość to wspólnota religijna (wytwarzająca się m.in.
dzięki wertykalnemu pojmowaniu czasu) i monarchia dynastyczna (granice
poddaństwa zamiast granic w rozumieniu fizycznym). Autor definiuje naród jako „wyobrażoną wspólnotę polityczną, wyobrażoną
jako nieuchronnie ograniczoną i suwerenną”[i].
- · wyobrażona jest z uwagi na fakt nieistnienia realnej szansy poznania osobiście wszystkich jej członków
- · ograniczona, ponieważ – bez względu na liczebność – zajmuje skończony obszar
- · korzeni jej suwerenności szukać należy w ideałach Oświecenia i Reformacji, wykluczających hierarchiczność monarchii dynastycznych, postulujących oddanie władzy w ręce ludu
- · i wreszcie – wspólnotę stanowi ze względu na poziomy układ solidarności, akceptowany mimo niemożliwych do uniknięcia nierówności społecznych.
Czy
można jednak współcześnie odnieść przedstawioną przez niego teorię do kraju, w
którym żyjemy?
Polska jako wspólnota
wyobrażona
Nie
wiadomo, czy proces twórczy Sławomira Świerzyńskiego poprzedziła lektura opublikowanych
kilka lat wcześniej Wspólnot wyobrażonych. Wiadomo za to, że prześledzenie
pozornie błahego tekstu jednego ze szlagierów zespołu Bayer full owocuje
zidentyfikowaniem w nim śladów wytwarzania narodowości w sensie, w jakim pisał
o niej Anderson.
A rano kiedy słońce jeszcze śpi
To wtedy zaśpiewamy ja i ty
To wtedy zaśpiewamy ja i ty
Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna[ii]
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna[ii]
I
dalej:
A kiedy z Polski wyjechałeś gdzieś
To nawet po latach my rozpoznamy się
To nawet po latach my rozpoznamy się
Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna[iii]
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna[iii]
Już
sam tytuł, „Wszyscy Polacy”, automatycznie zapewne uzupełniany przez każdego w
myślach o dalszy człon „…to jedna rodzina”, dowodzi wykorzystywania mitu
wspólnoty w rozmaitych dziedzinach życia, także w sferze muzyki disco-polo. Co więcej,
piosenka obfituje w bezpośrednie zwroty do jej adresatów – Polaków, przepełniając
ich nie tylko optymizmem czy beztroską, ale także, czego zapewne niewielu jest
świadomych, konstruując obraz Polaków zjednoczonych, tolerancyjnych, zaprzyjaźnionych,
związanych ze sobą tak silnie, że nawet rozłąka (w znaczeniu: emigracja) nie
będzie w stanie sprawić, iż nie rozpoznają siebie nawzajem. Można byłoby więc,
z przymrużeniem oka, pokusić się o stwierdzenie, że Świerzyński przeciwstawia
wspólnotę Polaków wspólnotom Andersona, nobilituje ją – wszyscy Polacy znają się
osobiście (wbrew aspektowi wyobrażenia),
w dodatku ich zażyłość odporna jest na wszelkie zewnętrzne czynniki i
obowiązuje bez względu na aktualne miejsce pobytu: skoro Polak Polaka wszędzie
rozpozna, to i wielka polska rodzina nie zna granic (wbrew zasadzie ograniczoności).
Drugi z przykładów także stanowi
piosenka. Postanowiłam przytoczyć jej tekst ze względu na fakt, że grono
odbiorców to w tym przypadku zwykle dzieci w wieku przedszkolnym lub
wczesnoszkolnym. Jak przekonuje Majka Jeżowska:
Wszystkie dzieci nasze są:
Basia, Michael, Małgosia, John
(…)
Wszystkie dzieci nasze są:
Borys, Wojtek, Marysia, Tom,
niech małe sny spełnią się dziś
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz![iv]
Basia, Michael, Małgosia, John
(…)
Wszystkie dzieci nasze są:
Borys, Wojtek, Marysia, Tom,
niech małe sny spełnią się dziś
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz![iv]
I
dalej:
Nie jesteś sam,
nasza piosenka ciągnie za rękaw,
podaj mi dłoń i z nami stań
nie ma dziś granic nasz dom[v]
nasza piosenka ciągnie za rękaw,
podaj mi dłoń i z nami stań
nie ma dziś granic nasz dom[v]
Skoro
autorem tekstu jest Jacek Cygan, skoro słowa są polskie i skoro śpiewania ich w
rytm melodii uczy się w polskich szkołach i przedszkolach, usprawiedliwionym
wydaje mi się punkt wyjścia zakładający, iż przestrzenią, w której rozgrywa się
cała ta idylla jest Polska właśnie. Nasze
są wszystkie dzieci, a nasz dom – znów! – nie ma granic. Za dom
uznać można kraj, owych „nas” za… wspólnotę właśnie. Trzymającą się za ręce i –
co ważne – razem zdobywającą świat. Ponownie mamy do czynienia z wytwarzaniem i
roztaczaniem wizji kraju nad Wisłą jako jednej, wielkiej rodziny pozostającej
ze sobą w bliskich relacjach; jako miejsca po brzegi przepełnionego wzajemną
tolerancją. Polska Basia obok zagranicznego Michaela, Małgosia obok Johna – dla
dorosłego odbiorcy brzmi to jak kosmopolityczna harmonia narodowości i ras (choć
o nich wprost nie ma mowy). Po prostu nierealnie.
Założenia Andersona nie są,
bynajmniej, uwięzione w sztywnych ramach jego teorii, przeciwnie – towarzyszą nam,
Polakom, w miejscach, w których najmniej, o ile w ogóle, byśmy się ich
spodziewali: na festynach, w dyskotekach czy przedszkolach. Pojawiają się na
naszej drodze już w okresie dzieciństwa i nie opuszczają z biegiem lat. Popularyzowane
choćby poprzez muzykę, powszednieją na tyle, że na co dzień nie poddajemy ich
analizie. A kiedy już to zrobimy, okazują się świetnie wpisywać w pewne
współczesne dyskursy.
Aleksandra Kumala
[i] Benedict
Anderson, Wspólnoty wyobrażone, Wydawnictwo
Znak, Kraków 1997, s.19.
[ii] Bayer
full, Wszyscy Polacy, sł. Sławomir
Świerzyński.
[iii] Ibidem.
[iv] Majka
Jeżowska, Wszystkie dzieci nasze są,
sł. Jacek Cygan.
[v] Ibidem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz