Roland
Barthes - Francuz, krytyk literacki, pisarz XX wieku. W ciągu swego życia
zszedł z drogi radykalnego strukturalisty i stał się radykalnym
poststrukturalistą, stąd jest czołowym przedstawicielem obu tych kierunków. W
1968r. napisał postulat, pt. "Śmierć autora", który następnie został
umieszczony w artykule o tym samym tytule.
Czy w wyżej wymienionym postulacie chodzi o
śmierć w znaczeniu dosłownym, cielesnym? Nie. Chodzi w nim o śmierć w znaczeniu
przenośnym, bowiem według Barthes'a, twórcą tekstu, jego autorem jest, o dziwo,
nie osoba, która ów tekst napisała, ale sam czytelnik, który dzięki własnej
interpretacji staje się ojcem, twórcą, kreatorem. Dlaczego? Bo co prawda, autor
tworzy dzieło, jego świat przedstawiony, ale to czytelnik rozwija myśl, którą
autor mu tylko podsunął, zarysował w dziele. Tak naprawdę każdy odbiorca tworzy
inną, indywidualną historię. Powody, dla których autor coś tworzy, jego
intencje, przeżycia, biografia nie mają żadnego znaczenia, ponieważ między
czytelnikiem, a autorem zachodzą jedynie relacje językowe, a nie prywatne,
międzyludzkie. Dlatego właśnie pytanie "Co autor miał na myśli?" jest
bezsensowe i bezzasadne. Mogę śmiało postawić wiec tezę, że rzeczywiście, w
dzisiejszym świecie możemy mówić o śmierci autora. Autor umiera, bo nie jest
potrzebny do interpretacji. Dziś liczy się to, co zawiera dany tekst, a nie
nazwisko, które go napisało, podobnie jak miało to miejsce w średniowieczu. Można zaryzykować
stwierdzeniem, że autor z piedestału artysty spada do rangi rzemieślnika, tu
można przytoczyć przykład kowala, który tworzy miecz - zrobił on broń, ale to
od kupca zależy, czy będzie ona służyła do walki, czy będzie ozdobą na ścianie.
Pisząc o śmierci autora trzeba wziąć pod uwagę także konsekwencje, które się z nią wiążą. Z tych pozytywnych mogę wymienić przede wszystkim rozwój człowieka, poprzez swobodne interpretowanie tekstów, skupienie czytelnika na tekście, myślenie o tym, co się czyta, możliwość miliona różnych interpretacji, bez obawy o tzw. nadinterpretację. Z taką wolnością czytelnika wiążą się jednak także negatywne strony. Przez indywidualną interpretację tekstu, bez najmniejszej wiedzy o autorze, czy tym, co go posunęło, do napisania takiego, a nie innego tekstu, może dojść do niepełności interpretacji. Może nam w tekście ciągle czegoś brakować, a nie będziemy wiedzieli tak naprawdę czego, dopóki, np. nie przeczytamy faktu, że autorowi tekstu, który właśnie interpretujemy, niedawno zdechł pies. To samo się tyczy szybkiego tracenia zainteresowania czytanym tekstem, gdy nie zdajemy sobie sprawy z nakładu emocjonalnego, którego autor mu nadał. Konsekwencje mogą iść o wiele dalej - przyjmijmy, że autor piszący o rewolucji bardzo ucierpiał uczestnicząc w takowej, a my czytając jego książkę na temat rewolucji, pod wpływem własnych interpretacji i domysłów, możemy uznać dzieło za próbę zachęcenia do rozpętania własnego buntu. Przykładem negatywnej konsekwencji może być interpretacja "Wesela" Wyspiańskiego - bez wiedzy o historii naszego kraju, nie moglibyśmy w pełni zrozumieć dzieła, gdyż jest ono bardzo mocno związane z wydarzeniami, w których brał udział autor i ma wiele nawiązań do sytuacji z lat jemu ówczesnych.
Przykładem pozytywnej konsekwencji zaś, może być książka "Mały książę" A. de Saint-Exupéry'ego, która przy każdym ponownym jej przeczytaniu nabiera innych barw, można ją na inny sposób interpretować. Każdy może w tej książce znaleźć coś, co pasuje do jego historii, czy do sytuacji, w której się obecnie znajduje.
Artykuł "Śmierć autora" można uznać niejako za bunt przeciwko strukturalizmowi. Dlaczego bunt? Ze względu na to, że jednym z zagadnień bezpośrednio związanych ze "śmiercią" autora były "narodziny” czytelnika, którego zadaniem była twórcza, indywidualna, wolna interpretacja przeczytanego dzieła, a także czytelnictwo nastawione na "przyjemność tekstu".
Pomimo wcześniej wspomnianych negatywnych konsekwencji, można stwierdzić, że teoria "śmierci autora" jest aktualna i powszechnie przyjęta. Ludzie lubią być niezależni, alternatywni i indywidualni, a ta teoria im to wszystko zapewnia.
Pisząc o śmierci autora trzeba wziąć pod uwagę także konsekwencje, które się z nią wiążą. Z tych pozytywnych mogę wymienić przede wszystkim rozwój człowieka, poprzez swobodne interpretowanie tekstów, skupienie czytelnika na tekście, myślenie o tym, co się czyta, możliwość miliona różnych interpretacji, bez obawy o tzw. nadinterpretację. Z taką wolnością czytelnika wiążą się jednak także negatywne strony. Przez indywidualną interpretację tekstu, bez najmniejszej wiedzy o autorze, czy tym, co go posunęło, do napisania takiego, a nie innego tekstu, może dojść do niepełności interpretacji. Może nam w tekście ciągle czegoś brakować, a nie będziemy wiedzieli tak naprawdę czego, dopóki, np. nie przeczytamy faktu, że autorowi tekstu, który właśnie interpretujemy, niedawno zdechł pies. To samo się tyczy szybkiego tracenia zainteresowania czytanym tekstem, gdy nie zdajemy sobie sprawy z nakładu emocjonalnego, którego autor mu nadał. Konsekwencje mogą iść o wiele dalej - przyjmijmy, że autor piszący o rewolucji bardzo ucierpiał uczestnicząc w takowej, a my czytając jego książkę na temat rewolucji, pod wpływem własnych interpretacji i domysłów, możemy uznać dzieło za próbę zachęcenia do rozpętania własnego buntu. Przykładem negatywnej konsekwencji może być interpretacja "Wesela" Wyspiańskiego - bez wiedzy o historii naszego kraju, nie moglibyśmy w pełni zrozumieć dzieła, gdyż jest ono bardzo mocno związane z wydarzeniami, w których brał udział autor i ma wiele nawiązań do sytuacji z lat jemu ówczesnych.
Przykładem pozytywnej konsekwencji zaś, może być książka "Mały książę" A. de Saint-Exupéry'ego, która przy każdym ponownym jej przeczytaniu nabiera innych barw, można ją na inny sposób interpretować. Każdy może w tej książce znaleźć coś, co pasuje do jego historii, czy do sytuacji, w której się obecnie znajduje.
Artykuł "Śmierć autora" można uznać niejako za bunt przeciwko strukturalizmowi. Dlaczego bunt? Ze względu na to, że jednym z zagadnień bezpośrednio związanych ze "śmiercią" autora były "narodziny” czytelnika, którego zadaniem była twórcza, indywidualna, wolna interpretacja przeczytanego dzieła, a także czytelnictwo nastawione na "przyjemność tekstu".
Pomimo wcześniej wspomnianych negatywnych konsekwencji, można stwierdzić, że teoria "śmierci autora" jest aktualna i powszechnie przyjęta. Ludzie lubią być niezależni, alternatywni i indywidualni, a ta teoria im to wszystko zapewnia.
D. Zadrożna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz