Jean-François
Lyotard w książce „Kondycja ponowoczesna. Raport o
stanie wiedzy” ogłosił
koniec charakterystycznych dla nowoczesności „wielkich narracji”
wraz z wkroczeniem społeczeństwa i kultury w epokę ponowoczesną.
Wśród przyczyn upadku metanarracji Lyotard wskazuje między innymi
postęp technologiczny (w tym informatyzację społeczeństwa) i
system wolnorynkowego kapitalizmu, które prowadzą do osłabienia pozycji
państwa i rozluźnienia więzi społecznych. Upadek „wielkich
narracji” nie jest dla Lyotarda „końcem historii”; zdaniem
filozofa nastała bowiem rzeczywistość wielości gier językowych –
czas małych, równorzędnych narracji.
1.
tolerancja nietolerancji
Ustosunkowując
się do opisanej teorii francuskiego myśliciela na samym początku
pragnę zaznaczyć, że w moim odczuciu niesie ona ze sobą wrażenie
logicznej niespójności. Jak można bowiem pogodzić ideę
współistnienia wielu narracji z mogącą się pojawić
(równouprawnioną) narracją wykluczającą równorzędność
wszelkich innych opowieści? Wydaje się, że teoria Lyotarda oparta
jest na odbiegającym od rzeczywistości założeniu, że pluralizm
poglądów jest stanem powszechnie akceptowanym oraz wartością samą
w sobie. Sądzę jednak, że skoro brakuje wskazówek odnośnie
radzenia sobie z konkurentami nierespektującymi reguł gier językowych,
ludzie wciąż odczuwać będą potrzebę istnienia metanarracji
narzucającej i legitymizującej pewne zasady.
2.
chaos
Wielość opowieści
nieuchronnie musi prowadzić do poczucia chaosu. Z chwilą upadku
wielkich narracji jednostki zmuszone są samodzielnie tworzyć własny
obraz rzeczywistości i dokonywać jego interpretacji, co w natłoku
niehierarchizowanych opowieści, staje się dla przeciętnego
człowiek zadaniem przekraczającym jego możliwości. W efekcie
wielość narracji prowadzi do poszukiwania przez jednostki opowieści
porządkujących, przybierających nierzadko formę czarno-białej
wizji rzeczywistości. Zdaniem Lyotarda społeczeństwo ponowoczesne
zaczyna radzić sobie bez państwa, jednak stwierdzić należy, że
nie radzi sobie samo – w miejsce państwa wkraczają choćby
współczesne media tworzące własne narracje, przy czym te „własne”
opowieści są traktowane jako jedyne prawdziwe, w sposób oczywisty
lepsze od innych.
W tym miejscu warto
zaznaczyć, że teza o utracie przez państwo dominującej roli w
społeczeństwie ponowoczesnym pojawiła się w okresie wiary w moc
gospodarki neoliberalnej. Kryzysy wstrząsające istniejącym
porządkiem świata, do którego zachodnie społeczeństwa tak bardzo
się przyzwyczaiły, mogą natomiast stanowić podstawę do ponownej
rewizji roli państwa.
3.
metafizyka
Lyotard
podkreślał metafizyczność wielkich narracji (zarówno
przywoływana przez niego narracja wolnościowa, jak i narracja
„samowiedzy”, odwoływały się do metafizycznych bytów: ludu
czy Ducha) i w niej dopatrywał się również przyczyny ich upadku.
Tymczasem wielkie narracje, bazując na pierwotnych potrzebach
społeczeństwa takich jak poczucie bezpieczeństwa czy ekonomicznej
stabilizacji, mogą istnieć bez odwołań do metafizyki. Wielkie
narracje tworzone przez obecne elity polityczno-gospodarcze są
bardziej pragmatyczne niż ideologiczne; niezmienne jednak pozostają
ich cele, tzn. posiadanie monopolu na objaśnianie rzeczywistości i
legitymizacja podejmowanych działań.
W
moim odczuciu przykładem kwestionującym tezę Lyotarda jest
narracja ogłoszonej przez George'a Busha „wojny z terroryzmem”,
u podstaw której leżą zamachy na World Trade Centre z 11 września
2001 roku.
Teoria
Lyotarda odnosi się wyłącznie do społeczeństwa czasów
ponowoczesnych tzw. „Zachodu”, pomijając istnienie społeczności,
w których ideologicznie podbudowane wielkie narracje są wciąż
żywe. Państwa zachodnie, przekonane o braku alternatywy dla
neoliberalnej demokracji, widziały w „eksporcie” tego systemu
receptę na szczęście w każdym zakątku świata. Tymczasem zamachy
z 11 września 2001 roku, które z chirurgiczną precyzją zburzyły
symboliczny pomnik bogactwa świata zachodniego, dzięki pozbawieniu
społeczeństwa elementarnego poczucia bezpieczeństwa wytrąciły je
z naiwnego przeświadczenia o „końcu historii” i stały się
pożywką dla powstania kolejnej wielkiej narracji.
Stosując
definicję Lyotarda, „wojna z terroryzmem” jak najbardziej
zasługuje na uznanie jej za wielką narrację – wskazuje na
kierunek historii i konkretne cele, powołując się przede wszystkim
na obronę wartości Zachodu. Tym samym odrzucona zostaje
lyotardowska wizja tolerancji dla wszystkich dyskursów, bowiem na
ochronę zasługują jedynie te „lepsze” – przyjęte i
akceptowane przez demokracje liberalne. Przy czym silna narracja
„wojny” wymusza ich modyfikację i odejście od zdawałoby się
niepodważalnych wartości związanych z poszanowaniem godności
osoby ludzkiej (zakaz tortur, prawo do prywatności). Globalna „wojna
z terroryzmem” jest ponadto pozbawiona odwołań metafizycznych czy
ideologicznych, ponieważ żywi się najprostszymi potrzebami
bezpieczeństwa osobistego i materialnego. Tak więc owa wielka
narracja legitymizuje konkretne działania polityczno-społeczne,
którym podporządkowane zostały inne narracje (stąd brak
adekwatnego sprzeciwu wobec istnienia Guantanamo czy stosowania
tortur w Polsce, bądź milcząca akceptacja dla wprowadzania
elementów państwa policyjnego).
Teza Lyotarda o końcu
wielkich narracji jest więc właściwie kolejną metanarracją
uwarunkowaną specyfiką konkretnego momentu historii. Dodatkowo
narracja równorzędności mniejszych opowieści wymagała (i wciąż
wymaga) legitymizacji i wsparcia ze strony państwa. Wydaje się
bowiem, że stan równouprawnienia różnych opowieści, szczególnie
w sferze publicznej, nie jest stanem naturalnym. Mimo że żyjemy w
czasach ponowoczesnych, w świecie zachodnim dominującą narracją
wciąż jest narracja „białego, heteroseksualnego mężczyzny”.
Tak jak przed wiekami państwo było gwarantem m. in. wolności
religijnej, tak dziś skuteczność emancypacji mniejszości (albo po
prostu grup słabszych) zależna jest od jego wsparcia,
niejednokrotnie przybierającego postać wymuszenia dopuszczania do
głosu mniejszych narracji (homoseksualnej, feministycznej i innych),
bez względu na ich wieloletnie „porażki” w grach językowych z
„tradycyjnymi” wartościami. Narracja równorzędności
mniejszych opowieści stała się więc metanarracją uzasadniającą
działania zmierzające do osiągnięcia wytyczonego celu –
wielogłosowego społeczeństwa, w którym funkcjonują instytucje
takie jak przepisy antydyskryminacyjne czy parytety.
W kontekście
wcześniejszych rozważań należy jednak przyjąć, że doszło
obecnie do osłabienia narracji równorzędności mniejszych
opowieści na skutek fizycznego zagrożenia ze strony obcych
ponowoczesnemu i liberalnemu społeczeństwu fundamentalizmów. To
osłabienie stało się podstawą dla powszechnego sukcesu wielkiej
narracji „wojny z terroryzmem” oraz triumfalnego powrotu narracji
ksenofobicznej (będącej najprostszą reakcją na lęk przed
innością). W konsekwencji nie można, tak jak chciał tego Lyotard,
mówić o ostatecznym upadku wielkich narracji, lecz o cyklicznym
upadaniu i powstawaniu kolejnych wielkich opowieści.
k.królikowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz